1 wrz 2011

Krótka historia o nieoczekiwanych doznaniach, niezwykłych ludziach i komarach...

Niemieczkowo...gdy pierwszy raz usłyszałem nazwę tego miejsca to nieźle się natrudziłem, aby ją zlokalizować i oczywiście nie obyło się bez pomocy, niezastąpionego w takich momentach google maps. Szybko zorientowałem się, że ta "dziura" leży tuż pod moim nosem. Nie czekając długo wraz z moim świetnym druhem Darkiem ruszyliśmy na przeciw przygodzie. Muszę się przyznać szczerze, że z początku nie liczyłem na nic szczególnego a wręcz spodziewałem się, że nasz pobyt tam potrwa tyle ile przejście po wszystkich klubach w Obornikach...













Ponownie przekonałem się, że trafne są słowa pewnej pieśni "Don't Judge a Book by the Cover"... Szybko okazało się, że 650 letnie Niemieczkowo kryje w sobie wiele urokliwych miejsc ale prawdziwym skarbem tej okolicy są ludzie tam mieszkający. Ich otwartość i naturalność w mgnieniu oka pozwoliły nam poczuć się jak w domu i co najważniejsze uchwycić wyjątkowość tej sytuacji. Nie musieliśmy się obawiać, że nasze lustrzanki kogoś zdenerwują i mogliśmy z ogromną przyjemnością łapać kadry. Bez wielkiego wysiłku udało nam się namówić sympatycznych Panów, którzy wzbudzili nasz ogromny szacunek właśnie za swoją otwartość i niebywałą erudycję i wiedzę o lokalnej społeczności i jej historii, którą nam opowiedzieli. Także wróciłem do domu pełen wstydu, że moja świadomość posiadania skarbów na swoim podwórku jest tak niewielka ale i też pełen pozytywnej energii, którą przelało na mnie to miejsce...zachęcam do obejrzenia tego co dla mnie najważniejsze...Tylko jedna rzecz nas zaskoczyła chyba bardziej niż magia tego miejsca...otóż niezliczona armia komarów, która nie miała skrupułów i pokiereszowała nam wszystkie nieokryte części ciała...od tamtego dnia minęło sporo czasu a wciąż czuje upierdliwe swędzenie na nogach...

1 komentarz:

Templates Gallery

About Me

Blogger Gallery